poniedziałek, 27 października 2008

Nano-refleksja (skrótowy i pobieżny kurs nanoetyki)

Najpierw z newsów obyczajowych: ubiegły tydzień zakończył się moim małym zejściem - za mało snu, jakiś wirus w powietrzu i padłam. Byłam zmuszona zrezygnowac z japońskiego party pożegnalnego kolegi z labu...a było tam japońskie żarcie!! Padłam. Dobrze, że obdarowano nas w ten weekend bonusową godziną :). Tym razem zero wycieczek, chociaż prania mi tym razem nie zaaresztowali. W ogóle miałam zostac w domu i faszerowac się gripexem, ale... ładna pogoda+cienki humor+w piątek stan mojego konta wzrósł o kilkaset CHF (thx to EPFL :P) = hmmm.. a może zakupy :D? Yes, yes, yes (dżizas, już drugiego polityka cytuję....)! Odszczekuję wszystko co powiedziałam na temat tego, że Lozanna to zakupowa dziura! W miasteczku, które mi kojarzy się z Lublinem, mają porządne sklepy, ekhm, butiki - przepraszam - żeby zacząc od Louis Vuitton i Hermès.. No na razie tam się nie obłowiłam, aż tyle EPFL mi nie płaci - ale kto wie :)? Generalnie trafiłam idealnie z momentem, bo to jakiś obniżkowy weekend był w niektórych sklepach. I jeszcze załapałam się na końcówkę targu - widziałam to w Bernie, ale tu?? Na tych stromiznach?? A jednak - są szaleńcy, którzy rozstawiają swoje kramiki ze wszystkim na tych pięknych, krętych i obrzydliwie nie-poziomych uliczkach. Lubię takie targi (chociaż w dzieciństwie nienawidziłam jak mama nas zabierała na zakupy po warzywa na targ) - właśnie warzywa tu są, mnóóóóstwo pięknych kwiatów oraz przepyszne sery, mięsko i ryby (coś jak Francja!) i oliwki w 100 rodzajach. Dla mnie rano iśc na zakupy w sobotę to między 13 a 14, więc już się zwijali generalnie - ale może kiedyś coś mnie tknie i się masochistycznie poświęcę? 

To, co znajduje się poniżej nie powinno nigdy byc cytowane wyrwane z kontekstu - jest to wypowiedź, którą należy traktowac jako całośc. Może byc ona kontrowersyjna i przerażająca momentami, ale jej celem nie jest bynajmniej przestraszenie i zniechęcenie nikogo do nowych technologii. Po prostu po kolejnym genialnym wykładzie "Nanomaterials" doszłam do wniosku, że na moich studiach (i tym nowym kierunku Zaawansowane materiały i nanotechnologie) w ciągu 5 lat nie znalazł się nikt, kto sprowokowałby dyskusję na temat nanoetyki. Byc może dlatego, że w Polsce nie ma przemysłowego lobby, ba! - tam high-tech po prostu praktycznie nie istnieje. Niemniej jednak uważam, że kształcąc ludzi w tej właśnie dziedzinie trzeba też - oprócz ciągłego zachwycania się nowymi możliwościami i odkryciami - jasno i wyraźnie powiedziec o bardzo przyziemnych sprawach, które wiążą się z wprowadzaniem tychże technologii na rynek. 

Miała byc nanorefleksja - a więc: na początek trochę podstaw. Nano, czyli 1 milionowa częśc milimetra - ciężko sobie wyobrazic. W całym tym nanoszaleństwie chodzi o skalę, a więc dla unaocznienia: przeciętna komórka - 1 komórka organizmu - ma ok. 10 mikrometrów, czyli 10 000 nm. To tak, jakby położy tic-taca obok 35-40 piętrowego budynku - i ten budynek byłby komórką... A my potrafimy już robic takie cząstki (no dobra trochę większe, ale co za różnica, czy ułożysz jeden na drugim 50-60 tic-taców, jeżeli obok stoi ten wieżowiec??)! Parę lat temu na zachodzie szalał przedrostek nano (który swoją drogą pochodzi od greckiego nanos - karzeł); wszystko, co sexy i trendy było nano, do tej pory jeżeli pisze się do kogokolwiek o fundusze na badania, jeżeli nie ma nic z nano, to raczej marne szanse na kasę. Ale zanim wielka moda na nano-wszędzie dotarła do Polski, burza zaczęła cichnąc. W sumie my nawet tego nie odczuliśmy - ja jedyne co zauważyłam to nanosilver samsunga (antybakteryjne powłoki w lodówkach, pralkach, a nawet obudowach laptopów ostatnio!) i seria kremów nano coś tam Ireny Eris. I to by było na tyle. 

A WŁAŚNIE, ŻE NIE!! Wbrew pozorom z nanocząsteczkami już dawno obcujemy, ale nikt nie jest w stanie stwierdzic, w jakiej ilości. Z prostej przyczyny - nie istnieją żadne regulacje prawne dotyczące informowania konsumentów w kwestii zawartości produktów. OK, podany jest skład chemiczny - weźmy taki krem do opalania, z filtrem mineralnym - dwutlenkiem tytanu (TiO2). Jeszcze jakiś czas temu, gdy posmarowało się tym cudem, to świetnie blokował promienie UV, ale też zostawiał na ciele biały film. No to ze sproszkowanego TiO2 zrobili jeszcze bardziej sproszkowany - taki, że go nie widac. Dygresja: czy wepchniesz 2-metrową szafę przez standardowe okno? A 50 tictaców? Mi już nawet nie chodzi o to, czy to rzeczywiście jest niebezpieczne dla zdrowia i życia, czy nie - ale chciałabym wiedziec, co kupuję!!! A propos niebepieczeństwa - NIE można jednoznacznie stwierdzic, czy nanocząsteczki są same w sobie niebezpieczne. I prawdopodobnie nigdy nie będzie można, bo wraz ze zmniejszaniem ich rozmiarów dochodzimy do analitycznych limitów - żeby wykryc taką cząstkę, trzeba przyczepic jej jakiś znacznik (jakąś cząsteczkę) - rozmawiamy w skali kilkudziesięcio-kilkuset atomowej - znacznik też jest mały. Jeżeli przyczepisz tic-taca do wieżowca, on tego nie odczuje - ale jeżeli skleisz dwa tictaci, to zmiana będzie ogromna, dla każdego z tictaców. W momencie przejścia do nanoskali zaczynamy mówic o zupełnie innym świecie - dosłownie. Tu rzeczy opisywane w naszej skali przez klasyczną fizykę sa uzupełnione, a czasami nawet zdominowane przez zjawiska wychodzące poza zdrowy rozsądek. Dlatego też te dwa tictaci w momencie połączenia odczuwają coś w stylu historii typu: w Ziemię uderza druga Ziemia, złączają się. Pomijam siłę zderzenia, ale jakie inne deformacje zostaną tym połączeniem wywołane! Ale zmierzam do tego, że jak się przyczepi cokolwiek do nanocząsteczki, to jej właściwości zostają tak dramatycznie zmienione, że w teście in vitro nie sposób powiedziec, czy to tylko wina naszej nanocząsteczki, czy tego nieszczęsnego tandemu. Podobny efekt wywołują np. polimerowe otoczki stosowane do oddzielania pojedycznych nanocząstek w roztworze koloidalnym. Zrobiono badania, które wykazały, że komórki ginęły wystawione na działanie nanocząstek zamkniętych w polimerowych "kapsułkach", jak i samych otoczek, bez nanocząstek w środku. Dopóki wyrok nie zapadnie podsądny jest uznawany za niewinnego - a tu chyba wyrok zapadnie nieprędko, jeżeli w ogóle.

Kolejną kwestią, na którą zwróciłam uwagę przy okazji tego wykładu jest kwestia nanoodpadów. Ludzie, którzy prowadzą ten kurs pracują z proszkami, nanoproszkami też. Ich lab to specjalna strefa z ograniczonym dostępem, nawet sprzątaczek tam nie wpuszczają. Pracują ubrani jak kosmici. I mają specjalne pojemniki na nanoodpady - chociaż to też trochę bez sensu - cząsteczki sa tak małe, że każdy materiał to dla nich jak sito ze sporymi otworami. Że nie wspomnę o obrzydliwie drogim odkurzaczu dla alergików, z filtrem wodnym i takimi innymi, który i tak musieli wielokrotnie podrasowywac, żeby choc troche tego nanośmiecia wciągnął. Co robic z nanocząsteczkami, "zużytymi" nanocząsteczkami? Oczywiście, rozpuszalne pakuje się w roztwory, te które to lubią pakuje się w różne suspensje i dyspersje - a co z tymi psotnikami, co nie lubią tego typu zabaw?? NIE ISTNIEJE (na razie?) tak szczelny materiał, żeby je zamknąc na amen. Z tego co wiem, to oni zalewają je cementem - no jest to sposób, aby utrudnic dyfuzje, nie powiem, że nie. Oni tak robią - a reszta?

Na koniec uwaga babeczki (swoją drogą superwykładowca!!) na temat szefa labu. Są trzy rzeczy, których nie będzie on miał u siebie w labie: nanorurek (bo wszyscy się nimi podniecają!), farb z nanopigmentami (a wcale nie muszą miec super białych ścian!) i kremu do opalania (to nie tylko w labie!). A cała reszta ma zielone karty. Badania prowadzone są bardzo intensywnie, zwłaszcza w kierunku bio.

W żadnym razie nie uważam, że trzeba zabronic badania nanocząsteczek!! Przecież, to tak naprawdę nie jest nic nowego, istnieją od początku świata (no, może ułamek sekundy po Big Bangu powstały:) ). Tylko dopiero niedawno nauczyliśmy się podglądac i powoli tłumaczyc, co tam naprawdę się dzieje. I im więcej zrozumiemy, tym lepiej będziemy umiec się przed tym chronic i, co, ważniejsze - wykorzystac. Z opinią publiczną jest tak, że raz wyrobiony sąd trudno jest zmienic - dlatego też firmy na razie nie szaleją z wprowadzaniem na rynek nanoproduktów (chociaż nowy iPodnano jest słodziutki!!) - zbyt wiele kontrowersji temat jeszcze wzbudza. Kontrowersji powodowanych głównie niewiedzą, dlatego trzeba zrobic wszystko, żeby tych znaków zapytania było jak najmniej. Nie wolno zabronic prowadzenia badań!

Brak komentarzy: